Najnowsze wpisy


gru 14 2016 Finanse małżeńskie
Komentarze: 0

Nawiązując do ostatnich postów o tematyce finansowej (Finansowa nirwana) i małżeńskiej (Lista ulubionych zajęć we dwoje) chciałbym poruszyć pobliski temat, który -pozostawiony sam sobie- z czasem może przypominać Titanica zbliżającego się do góry lodowej. Chodzi mianowicie o pieniądze. Czy traktujemy je jako wspólne terytorium, czy też przebiega przez nie ogrodzenie z tabliczką "teren prywatny"?

Z domu rodzinnego pamiętam jak rodzice razem omawiali, gdzieś w okolicach wypłaty, jak związać koniec z końcem w nadchodzącym miesiącu. W tamtych czasach odbywało się to prosto: bez kont, przelewów, pieniądze leżały na kuchennym stole i trzeba było je rozsądnie, fizycznie podzielić.

Obecnie, chyba częściej w przypadku młodych małżeństw, spotyka się niekiedy model "finansowej niezależności" małżonków. Być może jest on podyktowany przekonaniem, że łączenie sfery uczuć z kwestią tak przyziemną jak pieniędze będzie niepotrzebnie przyczyną konfliktów. A może tym, aby obronić swoją wolność, której zabezpieczeniem ma być właśnie strona finansowa - osobne konto i czytelny podział finansowych obciążeń. W jednym z poradników dla kobiet spotkałem się z poglądem, że wręcz obowiązkiem kobiety jest posiadanie swojego konta, na które odkłada pieniądze po to, aby nie czuć się ekonomicznie przywiązana do mężczyzny, z którym pozostaje w związku. Z kolei -w przypadku mężczyzn- znam sytuacje, w których zatajają przed żonami wysokość swoich zarobków, aby mieć pieniądze na realizowanie swoich zachcianek lub pasji.
Możliwe są zatem różne warianty prowadzenia finansów domowych, będące pochodną "postępowego" lub bardziej tradycyjnego podejścia do związku dwojga ludzi. A może braku podejścia w ogóle.

Na podstawie przykładów znajomych mogę stwierdzić, że model niezależności w sferze finansowej nie jest najlepszym rozwiązaniem. Trzymanie zarobionych pieniędzy na osobnych kontach, utrzymywanie wysokości swoich dochodów w tajemnicy, dzielenie się opłacaniem rachunków (ja za prąd, ty za wodę), finansowanie swoich codziennych jak i nadzwyczajnych potrzeb (typu wakacyjny urlop) tylko z własnych środków, to rozwiązania, które wcześniej czy później mogą doprowadzić do nieporozumień i zarzutów, zwłaszcza gdy jeden z małżonków zacznie uzyskiwać większe dochody, które przeznaczy na swoje hobby, a niekoniecznie na potrzeby rodziny.

Jestem zwolennikiem jednego domowego budżetu, na który składają się dochody obojga małżonków. Obecnie nie ma większych problemów, aby pieniądze wpływały na wspólne konto, do którego każdy z małżonków ma osobną kartę, zachowuje więc samodzielność.
Jestem także za jawnością w tej sferze. To pochodna rozważań o zajęciach we dwoje - dostrzeganie wzajemnych różnic, odmiennych potrzeb, rozmawianie o nich przy planowaniu rodzinnego budżetu chroni przed stereotypami, pomaga zachować świeżość, otwiera na nowe możliwości, także w sferze oszczędzania.
Wspólny budżet domowy jest bardziej elastyczny, buduje jedność (nic tak nie jednoczy jak wspólne pokonywanie problemów, także finansowych), jest bardziej funkcjonalny z punktu widzenia potrzeb całej rodziny.

Nie oznacza to, że wszystkie wydatki mamy robić za rączkę - naturalną rzeczą jest podzielenie się obowiązkami finansowymi: kto pamięta o opłaceniu szkoły językowej dzieci, kto zapłaci za zajęcia sportowe, a kto za bieżące rachunki. Ważne, że odbywa się to wszystko ze "wspólnej kasy". Zgodnie z wynikami listy przyjemności to ja zająłem się opracowaniem systemu finansowego naszej rodziny, który w ogólnych zarysach odpowiada krokom YMYL (tabela dochodów i wydatków, wall chart, stan zadłużenia, itp.). Często szukam także oszczędności, co cierpliwie znoszą pozostali domownicy, a niektóre pomysły zyskują nawet ich uznanie (:  Świadomość zielonego światła ze strony Żony i poczucie wspólnej misji w temacie domowych finansów dodaje skrzydeł, a jednocześnie utrzymuje na ziemi.

No dobrze, a co z prezentami? Drobnymi przyjemnościami? Po pierwsze drobne zakupy z pewnością nie stanowią problemu, jeśli nie przekraczają pewnych granic. W tabeli naszych miesięcznych wydatków (którą prowadzimy wspólnie na komputerze) jest np. kategoria "rozrywka", do której można takie wydatki jak "kawa na mieście" wpisać. Poza tym funkcjonuje u nas tzw. "kieszonkowe". To dość niewielka kwota, z której możemy zapłacić za drobne prezenty dla bliskich, kwiaty lub inne wydatki wychodzące poza nasz miesięczny budżet. Kieszonkowe stanowi bufor, który zapewnia trochę komfortu i prywatności.

W przypadku finansów domowych bardzo ważne jest wspólne podejmowanie poważniejszych -a nawet tych zwyczajnych- decyzji. Spotykane na rynku oferty pożyczek "bez zgody małżonka" to iluzoryczna swoboda. Spłata takich cudownych pożyczek obciąża także współmałżonka, za co niekoniecznie będzie nam wdzięczny. Znam też sytuację, w której mąż za plecami żony naraził rodzinę na poważne tarapaty, wkładając spore pieniądze w inwestycję, która zakończyła się klapą. Warto w podobnej sytuacji poradzić się najpierw drugiej połówki, co sądzi o pomysłach szybkiego wzbogacenia się.

Prowadzenie wspólnego domowego budżetu i jawność w sferze finansów ma także walor oszczędnościowy. Szereg reklam nawołuje do spełnienia indywidualnie wykreowanych zachcianek. Łatwiej je odeprzeć, mając świadomość odpowiedzialności za wspólny budżet, a także konieczności pokrycia danego wydatku ze wspólnego konta.

Finanse - razem czy osobno? Może zechcecie podzielić sie waszym wyborem. Który system finansów domowych jest dla was korzystniejszy? Jakie macie zasady, według których organizujecie domowe finanse?

paź 12 2016 Polacy w Szwecji - nie chcą wracać do kraju...
Komentarze: 0

– Ja już nie wrócę – mówi Dominika, lat 31, mieszka pod Göteborgiem. – Choćby ze względu na syna, który cztery lata temu zaczął tu szkołę, język zna lepiej niż ja, ma kolegów. Dokąd ja go zabiorę? Do polskiej biedy stąd wyrwę?

Wyjeżdżają ze wsi, z małych miasteczek i większych miast. Częściej z regionów o bardzo wysokim bezrobociu niż na przykład z Warszawy. W Szwecji kusi możliwość większych zarobków (często w ogóle jakichkolwiek zarobków), z kraju wygania brak pracy i perspektyw, rzadziej czysta ciekawość i chęć przygody lub nauki. Chcą wracać?

– Nie mam do czego – mówi dalej Dominika. – U mnie w miasteczku bezrobocie sięga 20 procent, bieda aż piszczy. Kto nie wyjedzie, ten wegetuje. Sama w Szwecji kokosów nie zarabiam, ale rodzicom coś czasem podeślę, bo serce mi pęka, kiedy patrzę, jak żyją z tych swoich nędznych pensji.

Cały Inowrocław w Szwecji

Oficjalne statystyki mówią, że w 2012 roku w Szwecji mieszkały 75 323 osoby urodzone w Polsce. Tyle mniej więcej wynosi liczba ludności Inowrocławia lub Mysłowic. Przy Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Irlandii Szwecja jako kierunek emigracji wypada blado. To jednak dane z urzędu. Nieoficjalnie Polaków może być nawet o 30 tys. więcej. Wśród nich są ci, którzy pracują na czarno bądź często przemieszczają się między krajami. Co ciekawe, kobiet jest o wiele więcej niż mężczyzn. W 2012 roku przewaga ta wynosiła aż 10 tysięcy osób.

Pod względem ilości imigrantów Polacy, wraz z Finami, Irakijczykami, Irańczykami i Jugosłowianami, stanowią jedną z największych mniejszości narodowych w Szwecji. Wyraźny wzrost, co nie dziwi, mogliśmy zaobserwować po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku. O ile w roku 2003 do Szwecji wyemigrowały 1143 osoby, tak już w roku kolejnym urzędy zarejestrowały 2552 nowych mieszkańców, których krajem urodzenia była Polska. W latach 2006 i 2007 liczba przybywających do Szwecji Polaków wciąż rosła. Apogeum emigracji nastąpiło w roku 2007, kiedy to w Szwecji osiedliło się 7617 osób. Trwający do dzisiaj spadek obserwujemy od roku 2008, kiedy w Europie powoli zaczął dawać się we znaki kryzys gospodarczy niepozostający bez wpływu także na Szwecję.

Ile osób wraca? Zdecydowana mniejszość w porównaniu z tymi, którzy w Szwecji się osiedlają. Co oczywiście nie oznacza, że reemigrantów nie ma wcale. Dlaczego wracają do Polski? Często zmusza ich do tego utrata pracy w Szwecji, wygaśnięcie kontraktu, sytuacja rodzinna w kraju (na przykład choroba rodziców), nierzadko jest to tęsknota za ojczyzną i nieprzystosowanie się do życia na obczyźnie, decyzja o powrocie bywa także konsekwencją znalezienia ciekawej pracy w Polsce.

Według Centralnego Biura Statystycznego w roku 2012 ze Szwecji wyjechało 1689 osób polskiego pochodzenia. Wyraźnie dało się wtedy odczuć narastający kryzys. Dla porównania sześć lat wcześniej wróciło nieco ponad 500 osób. Ci, których spotykam, o powrocie nie myślą. Może kiedyś, ale to mgliste perspektywy.

– Ja w swoim zawodzie w Szwecji nie pracuję – mówi Monika, lat 27, mieszka w Sztokholmie. – Skończyłam studia, ale tutaj robię zupełnie coś innego, poniżej swoich kwalifikacji. Gdybym znalazła w Polsce pracę w swoim zawodzie, pomyślałabym nad powrotem. Na razie jest mi tu dobrze.

Wracać nie zamierzam

Budowlańcy, kierowcy, pielęgniarki, lekarze, pracownicy administracyjni, księgowi, sprzątaczki, zatrudnieni w usługach, opiekunowie osób starszych. To główne zawody, w których pracują Polacy. W rozmowach jak bumerang wraca temat pieniędzy. Nie ma złudzeń, z jakiego powodu większość postanowiła wyjechać do Szwecji.

– Wracać nie zamierzam – to słowa Heleny ze Sztokholmu, lat 53, sprząta w hotelu. – Mam już swoje lata, pensja mi starcza na życie, do pierwszego nie ciułam i to mi wystarczy. Mam święty spokój. W Polsce już pracy nie znajdę, a nawet jeśli, to za jakie pieniądze?

– Panie, gdybym ja w Polsce zarabiał tyle, co tutaj, to już by mnie nie było – pan Marek, czterdziestolatek, branża remontowa, prawie krzyczy. – Tu kafelki położę, tam okna z chłopakami wymienię, najeździć się tylko czasem trzeba, ale daję radę. Busik kupiłem, to jeżdżę.

Ja tu męża mam

Nie zawsze jednak Polacy postanawiają zamieszkać w Szwecji z przyczyn zarobkowych. Część emigrantów stanowią Polki, które wyszły za mąż za Szweda. Wiele z nich mówi, że to czysty przypadek, jednak miłość nie wybiera.

Przystosowanie się do życia w nowym kraju często trwa długo, nauka obcego języka nie zawsze idzie gładko, w znalezieniu pierwszej pracy zazwyczaj pomaga partner. Po pierwszym zachłyśnięciu się nową rzeczywistością, która trwa kilka miesięcy, przychodzi okres tęsknoty za krajem, rodziną, znajomymi. Musi minąć około roku, dwóch lat, żeby się przyzwyczaić. Ze związków rodzą się dzieci, potem pojawiają się nowi znajomi, lepsza praca. Wreszcie przestaje się myśleć o powrocie.

– Nie wrócę, bo męża mam – opowiada Małgorzata spod Göteborga. – W życiu o Szwecji nie myślałam, ale los chciał, że zakochałam się i jestem. Dwoje dzieci już mamy, do Polski przecież ich teraz wszystkich nie sprowadzę.

Na razie jest ok

Do zdecydowanej mniejszości należą ci, którzy emigrują, choć nie muszą. – Jestem informatykiem, pochodzę z Warszawy, miałem dobrą pracę, cała rodzina, znajomi na miejscu – mówi Bartek, trzydziestolatek mieszkający pod Sztokholmem. – Nie musiałem nigdzie jechać. Chciałem. Denerwowała mnie Polska, wszechobecne chamstwo, brak kultury na drogach. W liceum w jednej klasie były nas 33 osoby, tylko ja wyjechałem z Warszawy. Inni świetnie sobie radzą. Mam łatwiej, bo wiem, że w każdej chwili mam do czego wrócić, gdyby noga mi się powinęła, ale na razie jest ok. W Szwecji odetchnąłem. Pracuję w zawodzie.

Jeśli zechcesz wrócić…

Na stronie Zielonalinia.gov.pl znajdziemy informacje dla tych, którzy zamierzają zakończyć emigrację i wrócić do Polski. – Pomagamy Polakom planującym powrót do kraju. Radzimy, jak przejść przez wszelkie praktyczne i formalne trudności, które mogą napotkać przy przenosinach do Polski – czytamy w serwisie. Specjaliści pomogą w załatwieniu wszelakich spraw papierkowych, podpowiedzą, jak się przygotować, co należy załatwić przed powrotem, a nawet zaoferują pomoc psychologiczną.

– Część reemigrantów po powrocie do kraju przeżywa szok kulturowy, co wiąże się ze stresem, a czasem nawet z depresją. Dlatego też do powrotu należy się odpowiednio przygotować także pod względem psychologicznym – piszą twórcy portalu.

Wstyd

– Powrót do kraju to często decyzja poważniejsza, niż wyjazd na emigrację – mówi psycholog Małgorzata Nowak. – Reemigranci są często wystawieni na potężną presję otoczenia. Nierzadko się wstydzą, mają poczucie, że coś im nie wyszło, że staną się obiektem kpin, szczególnie w małych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają.

Ten wstyd nie bierze się znikąd. Ludzie często koloryzują na temat swojego życia za granicą, wysokich zarobków. Ci, którzy zostają w kraju, są z kolei przekonani, że emigranci złapali Pana Boga za nogi. – Do Polski jeżdżę raz w roku, wszystko wydaje mi się takie tanie, a każdy myśli, że mam kupę kasy – kończy pani Helena. – Prawda jest taka, że w Szwecji żyję bardzo przeciętnie, co nie znaczy, że biednie. Gdybym musiała wracać na Podlasie, byłby wstyd. Byłby wielki wstyd

paź 12 2016 Życie w Finlandii
Komentarze: 0

To państwo, które lubi myśleć za obywatela. Zabiera mu lwią część dochodów, ale jednocześnie oferuje niezliczone zasiłki i dodatki, mające stymulować gospodarkę i ułatwiać wychowywanie dzieci. Efekt chyba nie jest najgorszy – standard życia w Finlandii należy do najwyższych na świecie.

Najważniejsze formalności

Meldunek. Nie obowiązuje. Przez trzy miesiące możesz spokojnie mieszkać w Finlandii – wystarczy, że masz dowód osobisty i nie zagrażasz bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu.

Legalizacja pobytu powyżej 90 dni. Jeżeli Twój pobyt w Finlandii będzie trwał ponad trzy miesiące, powinieneś zarejestrować się na najbliższym posterunku policji. Warunki uzyskania rejestracji są podobne jak w innych krajach Europy: musisz znaleźć pracę, rozpocząć działalność gospodarczą, udowodnić, że masz źródło utrzymania lub podjąć studia. Gdy uda ci się znaleźć zatrudnienie – zarejestruj pobyt niezwłocznie, inaczej nie załatwisz innych formalności.
Dokument poświadczający rejestrację pobytu (EU-kansalaisen oleskeluoikeuden rekisteröintitodistus) ważny jest zwykle przez 5 lat, chyba że twoja umowa została zawarta na okres krótszy niż rok. Więcej informacji na stronie fińskiej policji.

Dodatkowo powinieneś odwiedzić lokalny magistrat, by potwierdzić miejsce pobytu. Weź ze sobą paszport lub dowód osobisty ze zdjęciem oraz dokument uzyskany na policji.
Potwierdzenie pobytu oznacza uzyskanie fińskiego personalnego numeru identyfikacyjnego (peselu), co pozwoli ci np. założyć konto w banku. Dopełnienie tej formalności jest konieczne, jeśli podejmujesz pracę lub zamierzasz mieszkać w Finlandii dłużej niż rok (i np. żyć z oszczędności). Więcej informacji na stronie Infopankki.

Formalności przy podejmowaniu pracy. Jako poszukujący pracy w Finlandii, musisz zgłosić się do Biura Zatrudnienia i Rozwoju Ekonomicznego. Dzięki temu uzyskasz prawo do indywidualnych usług z zakresu pośrednictwa pracy i związanych z nimi przywilejów. Zdecydowanie lepiej jest jednak zacząć poszukiwania pracodawcy jeszcze przed wyjazdem – oferty i przydatne informacje znajdziesz na stronie workinfinland.fi oraz w broszurze wydanej przez miejscowe Ministerstwo Pracy i Gospodarki.
Standardowa umowa o pracę w Finlandii zawierana jest na czas nieokreślony. Podpisanie umowy na czas określony wymaga uzasadnienia. Zanim podejmiesz pracę, sprawdź, czy w wybranej branży obowiązuje umowa zbiorowa – jej zapisy mogą być korzystniejsze niż te zawarte w ogólnym ustawodawstwie. Umowa o pracę może być też zawarta ustnie, pracodawca ma jednak obowiązek pisemnego potwierdzenia warunków przy pierwszej wypłacie bez oddzielnej prośby pracownika.
Po podjęciu pracy powinieneś zgłosić się do magistratu, gdzie otrzymasz fiński personalny numer identyfikacyjny (Pesel), a następnie do Urzędu Podatkowego (Verohallitus), który wyda Ci kartę podatkową. Zgodnie z nią pracodawca będzie odprowadzał podatek od Twojego wynagrodzenia.


Warunki pracy

Godziny pracy. Formalnie tydzień pracy obejmuje 40 godzin (8 godzin dziennie), jednak w wielu branżach w pracy wystarczy spędzać 37,5 godziny. Szczegółowe ustalenia zawarte są w umowach o pracę lub układach zbiorowych, zawartych między związkami zawodowymi a pracodawcami. Wymiar nadgodzin nie może przekroczyć 138 godzin w ciągu czterech miesięcy i 250 w ciągu roku.

Podatki. Jak wszędzie w Skandynawii – lekko nie jest. Pracownicy płacą podatki od dochodów (valtion tulovero) zarówno na rzecz swojej gminy (kunnallisvero, średnio 19 proc.), jak i państwa. W 2013 r. każdy Fin zarabiający średnią pensję (ok. 40 tys. euro rocznie) musiał oddawać na rzecz państwa 21,5 proc. dochodów. Osoby o wyższych wynagrodzeniach płacą 29,75 proc., a nawet 31,75 proc. Dochody poniżej kwoty 16,1 tys. euro nie są opodatkowane.
Z pensji pobierane są również – podobnie jak w Polsce – składki na ubezpieczenia zdrowotne i emerytalne (pobiera fińskie Centrum ds. Emerytur – Eläketurvakeskus, ETK) oraz – od zainteresowanych – składki (kirkollisvero) na kościół luterański lub prawosławny (1-2 proc.). Stawka podstawowa VAT wynosi 24 proc. Więcej szczegółów znajdziesz na stronach fińskiego fiskusa.

Urlop. Zgodnie z prawem, dostaniesz 2,5 dnia urlopu wypoczynkowego za każdy miesiąc spędzony w pracy w trakcie roku rozliczeniowego (od 1 kwietnia do 31 marca). Jeżeli do końca tego okresu pracowałeś nieprzerwanie krócej niż rok – dostaniesz dwa dni za każdy miesiąc.

Zasiłek dla bezrobotnych. Osoby bezrobotne w Finlandii mogą liczyć na dwa rodzaje pomocy: zasiłek zależny od dochodów wypłacany przez kasę ubezpieczenia na wypadek bezrobocia (właściwą dla sektora, w którym się pracuje) oraz zasiłek podstawowy wypłacany przez miejscową Agencję ds. Ubezpieczeń Społecznych (KELA).
Prawo do zasiłku podstawowego mają osoby w wieku 17-64 lat, które zgłosiły się jako poszukujące pracy i są zdolne do jej wykonywania w pełnym wymiarze godzin, a w ciągu 28 miesięcy poprzedzających bezrobocie przepracowały co najmniej 34 tygodnie. W 2013 r. zasiłek podstawowy wynosił 695,74 euro.
By uzyskać zasiłek zależny od dochodów, należy wykonywać pracę przez okres 10 miesięcy. Tego rodzaju zasiłek wypłacany jest nie dłużej niż przez 500 dni.
Zarobki i koszty życia

Ile można zarobić...
Choć w Finladii żyje zaledwie 5 mln osób, a kraj - poza lasami i jeziorami - nie ma bogactw naturalnych, przeciętne wynagrodzenie należy tu do najwyższych w Europie. W 2013 r. sięgało – według OECD – 40 tys. euro rocznie brutto (w przeliczeniu – ok. 14 tys. zł miesięcznie, przy kursie 1 euro = 4,2 zł). Najwięcej zarabiają bankowcy, specjaliści od telekomunikacji i informatyki oraz inżynierowie. Co ciekawe, płace w administracji centralnej są zwykle wyższe niż w sektorze prywatnym. Płaca minimalna nie jest odgórnie ustalona – decydują o niej pracodawcy i związki zawodowe, negocjując branżowe umowy zbiorowe.

...a ile wydać.
Ceny w fińskich sklepach – w przeliczeniu na złote – są wysokie, a Helsinki są w światowej czołówce miast o najwyższych kosztach życia. Dość powiedzieć, że ceny żywności i napojów są średnio o 23 proc. wyższe od średniej unijnej, czyli prawie dwa razy wyższe niż w Polsce.
Piwo w sklepie kosztuje 3-4 euro, w pubie – dwa razy więcej, bilet do kina - 10 euro, gazeta - 2 euro. Na miesięczny bilet autobusowy wydać trzeba 33-40 euro (jednorazowy ok. 2,40 euro), na żywność - co najmniej 200 euro, choć tyle można też zapłacić za jeden dobry obiad w niezłej restauracji. W sumie na życie potrzeba minimum 800 euro miesięcznie – pod warunkiem, że zadowolimy się wynajęciem pokoju, a nie 50-metrowego mieszkania w centrum dużego miasta. Ta ostatnia przyjemność może kosztować nawet 800-1000 euro miesięcznie.
 

paź 11 2016 Święta Bożego Narodzenia w Szwecji ?
Komentarze: 0

Kiedy tysiące lat temu król Canute był królem Szwecji, zadecydował, że Święta będą trwały 20 dni. Podczas gdy niektóre państwa obchodzą 12 dni Świąt Bożego Narodzenia, w Szwecji dodany jest jeszcze jeden tydzień.

W prawdziwym szwedzkim domu przygotowania do świąt rozpoczynają się wraz z 1 grudnia. A świąteczna gorączka zaczyna przepełniać wszystkich wraz z zapaleniem pierwszej świecy adwentowej.Większość szwedzkich rodzin spędza pierwszą niedzielę adwentu na pieczeniu z dziećmi ciastek typu lussebullar (bułeczki z szafranem) i pepparkakor (pierniczki) oraz dekorowaniu domów, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Zapala się wtedy specjalne gwiazdy i świeczniki w oknach. W domach czuje się zapach proszku do pieczenia, a dzieci przygotowują ozdoby i kalendarze adwentowe.

Prawdziwe świętowanie rozpoczyna się w najdłuższą noc, czyli 13 grudnia. Najstarsza córka zakłada wtedy białą suknię, a na głowę nakłada koronę ze świecami.  Budzi swoich rodziców śpiewając rodzinną włoską pieśń "Santa Lucia" i przynosi im kawę, bułki słodkie, ciasteczka, a także "glögg" (grzane wino). Z tym dniem kojarzone są świąteczne wypieki. Tego dnia także rodzina królewska zajmuje się przygotowaniami i od lata publikuje nagrania rodziny piekącej ciasteczka czy przygotowującej kiełbasę na święta.

Sprowadzona do Szwecji z Niemiec choinka, jest częścią Świąt Bożego Narodzenia w Szwecji od 1700 roku. Jednak, dopiero w XX wieku stała się zwyczajem powszechnym. W prawie każdym Szwedzkim gospodarstwie domowym, na dzień lub dwa przed Bożym narodzeniem przynosi się drzewko i dekoruje się je świecącymi przedmiotami, wesoło owiniętymi słodyczami, słomianymi ozdobami i elektrycznymi lampkami lub świeczkami.

Rozdawaniem prezentów ( julklappar, co w dosłownym znaczeniu znaczy tyle, co „bożonarodzeniowe pukanie”) zajmuje się Jultomten, czyli szwedzka odmiana Świętego Mikołaja. Dość osobliwa nazwa bożonarodzeniowych prezentów wzięła się od starodawnej tradycji. Prezentów nie rozdawano osobiście, nie robił tego także Święty Mikołaj. Pod koniec Wigilii ktoś po prostu pukał do drzwi a po ich otwarciu wrzucał prezenty i uciekał. Co ciekawe przed pojawieniem się Jultomten jego obowiązki pełnił koziołek. W latach '70 pod wpływem niemieckich świecidełek i ozdób, które zadomowiły się w szwedzkich domach do Szwecji przybył Święty Mikołaj. Oczywiście w innej formie... krasnoludka. Dlaczego ? Kiedyś wierzono, że krasnale są opiekunami domów i w Wigilię Bożego Narodzenia wystawiano im przed dom miskę kaszy. Rangę najważniejszego symbolu tych świąt zyskały dzięki znanej malarce Jenny Nyström, która w latach 80. XIX wieku uwieczniła je na tysiącach obrazów. Szwedzkiego Mikołaja od jego kolegów z kontynentu różni to jedynie, że tych ostatnich spotyka się zazwyczaj tylko na ulicach i w domach towarowych, w Szwecji natomiast widuje się go w prywatnych mieszkaniach. Dorosły członek rodziny lub „wynajęty” sąsiad, zarzuciwszy sobie worek na plecy, puka w przebraniu Mikołaja do drzwi i zadaje sakramentalne pytanie: „Czy są tu grzeczne dzieci?”

 Wigilia Bożego Narodzenia jest punktem kulminacyjnym uroczystości w każdym kraju. Zgodnie z tradycją dla Szwedów, jest to dzień, w którym nie powinny być wykonywane żadne prace inne niż doglądanie żywego inwentarza. To jest dzień świątecznej uczty, która obejmuje smorgasbord.

W Wigilię rano je się tradycyjne śniadanie: risgrynsgr z cynamonem i migdałami. A o trzeciej po południu cała rodzina zasiada przed telewizorem, żeby obejrzeć Kaczora Donalda. Szwedzka telewizja od niepamiętnych czasów wyświetla te kreskówkę właśnie w wigilijne popołudnie. Już wyobrażam sobie Estelle i małą Leonore z zaciekawieniem wpatrujące się w ekran telewizora. Dopiero po obejrzeniu bajki zasiada się do stołu.

Podczas szwedzkiej wigilii je się bardzo dużo: szynkę, przyrządzone na różne sposoby śledzie (zawsze domowej roboty), łososia i kilka innych rodzajów ryb. Do tego małe kiełbaski, domowej roboty, różne zapiekanki typu Janssons frestelse, pasztety. Do tego wszystkiego podawane są wypieki i cukierki. A także trunki, na przykład na bazie grzanego wina. Pije się je często i w dużych ilościach. Okres poprzedzający Święta Bożego Narodzenia nie jest tu wyjątkiem.

    Świąteczna uczta również obejmuje tradycję zwaną "zanurzanie w kotle" (doppa i grytan), w której to rodzina i goście zanurzają kawałki ciemnego chleba w garnku wypełnionym kapiącą wieprzowiną, sosem i zbożową wołowiną. Ma to znaczenie symboliczne - jest to wołanie do umysłu, w środku dziękczynienia i obfitości, wszystkich tych, którzy są potrzebujący i głodni.

    Po obiedzie wszyscy goście zbierają się wokół choinki by obdarowywać się prezentami. Podarki przynosi Jultomten (Święty Mikołaj) - gnom, który żyje w stodole. W wielu domach wciąż ktoś przebiera się za gnoma i przychodzi na Wigilię w wielkim workiem prezentów. Ciekawostką są julklappsrim czyli liściki w postaci krótkich rymowanek doczepiane do prezentów.

Zgodnie z tradycją Szwedzi przychodzą do kościoła, bardzo wcześnie rano w Boże Narodzenie. Kiedyś był zwyczaj robienia wyścigu do kościoła na saniach lub wozach. Wierzono, że zwycięzca wyścigu będzie miał najlepsze plony w nadchodzącym roku. Dopóki jeżdżono do kościoła sańmi, z zapalonymi smolnymi pochodniami układano je w duże ogniska przy kościelnej bramie, co tworzyło niesamowity nastrój.

Tegoroczne święta rodzina królewska spędza w rodzinnym gronie w Drottingholm. Jak powiedział książę Carl Philip będą to bardzo rodzinne i szczęśliwe święta.

Ha det så bra och God Jul !!! 
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!!!

paź 09 2016 Święta Bożego Narodzenia - wciąż jednak...
Komentarze: 0

Według ostatnich badań CBOS-u, aż 73 procent z nas Wigilię spędza w domu w otoczeniu najbliższej rodziny. Polacy obchodzą Święta Bożego Narodzenia w sposób bardzo tradycyjny. Pomimo szerokiej oferty biur podróży, pensjonatów, czy gospodarstw agroturystycznych, zorganizowany wypoczynek w czasie Bożego Narodzenia nadal nie jest bardzo popularny, choć z roku na rok zainteresowanie tego typu wyjazdami wzrasta.

Tradycyjnie choinka i opłatek

Według profesora Ireneusza Krzemińskiego - socjologa z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Święta Bożego Narodzenia są dla Polaków kwintesencją rodzinności. Profesor w wypowiedzi dla Polskiego Radia wskazał tu pewną analogię z kulturą amerykańską. Rodzinne obchodzenie tych Świat jest przejawem więzi duchowej łączącej Polaków. Dla Amerykanów takim rodzinnym świętem jest Dzień Dziękczynienia.
Jak wynika z sondażu CBOS-u, w większości polskich domów zachowywane są zarówno religijne, jak i świeckie zwyczaje wigilijne. Niemal wszyscy dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia przy świątecznym stole oraz spożywamy wigilijne potrawy. 94 proc. z nas ubiera choinkę, niewiele mniej, bo 91 proc. zostawia pusty talerz dla niespodziewanego gościa, a 86 proc. badanych deklaruje, że kupuje prezenty. Blisko 80 proc. Polaków przy wigilijnym stole śpiewa kolędy, a w ponad połowie polskich domów przed rozpoczęciem wieczerzy czyta się fragment Pisma Świętego lub odmawia modlitwę. 70 proc. z ankietowanych uczestniczy w pasterce, a 68 proc. z nas kultywuje tradycję 12 potraw na wigilijnym stole. Pierwszy i drugi dzień Świąt często spędzamy poza domem, odwiedzając rodzinę lub znajomych.
- Święta Bożego Narodzenia zawsze spędzam rodzinnie w domu mojej mamy. Przy wigilijnym stole spotyka się blisko 20 osób. Są tradycyjne potrawy i kolędy. Sianko pod obrusem, opłatek i życzenia. Co roku któreś z wnucząt czyta fragment Pisma Świętego o narodzeniu Pana Jezusa. Pod choinką zawsze jest góra prezentów. Do późna w nocy kolędujemy. Mama ma dziesięcioro wnucząt, prawie wszystkie grają na instrumentach. Są gitary, organy, skrzypce, ustna harmonijka, a ostatnio nawet okaryna – opowiada Marta. I dodaje, że jest to dla niej najważniejsze Święto w roku. - To magiczny czas, który przypomina nam o narodzeniu kogoś bardzo ważnego - wyznaje kobieta.

Nie smażę karpia, wyjeżdżam

- Przyznaję, kiedyś spakowałam męża i dziecko i uciekłam na całe Święta. Pojechaliśmy do Kościeliska na narty. Uroczy Pensjonat „Cztery Pory Roku”. Do dziś rodzina bliższa i dalsza wypomina mi ten wyjazd i uważa za fanaberię – mówi Agnieszka. Kobieta twierdzi, że to były najlepsze jej Święta. – Czasem każdy ma taką myśl, żeby uciec od tych białych bluzek i perłowych korali, sałatek i karpi. Byłam zdziwiona, bo pensjonat był pełen. Wszyscy na luzie, na świąteczne posiłki schodziliśmy w polarach i szeleszczących ortalionach – wspomina.
Anna przyznaje, że marzy o takim świątecznym wyjeździe. Najlepiej do jakiegoś gospodarstwa agroturystycznego, gdzie ktoś przygotowałby za nią Wigilię, pięknie podał, a potem jeszcze posprzątał. – Oboje z mężem jesteśmy jedynakami. Rodzina by nam nie wybaczyła takiej decyzji. Ale noszę się z tym zamiarem od kilku lat, kiedyś na pewno to zrobię – deklaruje kobieta.

Święta na stoku lub w ciepłych krajach, za ile?

- Porównując okres Bożego Narodzenia i Sylwestra, to zdecydowanie więcej pytań jest o pobyty w okolicach zakończenia roku. Boże Narodzenie Polacy wolą tradycyjnie spędzać w domach. Oczywiście znajduje się też grupa, która wybiera pobyt poza domem, na przykład w pensjonacie takim jak nasz. Klienci zazwyczaj decydują się na takie rozwiązanie z wygody. Przygotowanie kolacji wigilijnej i reszty świątecznych posiłków zajmuje, jak wiemy, dużo czasu. U nas wszystko czeka na gości – mówi Salonowi24 Szymon Graniczka, który prowadzi Pensjonat Willa Jordanówka w Pieninach.
Cena takiego świątecznego wyjazdu na 5 dni to koszt - 619 zł za osobę dorosłą, za dziecko do 10 lat zapłacimy 349 zł. Przy dłuższym pobycie 7 dniowym musimy liczyć się z wydatkiem 769 zł za osobę dorosłą, i 429 zł za dziecko. – Biorąc pod uwagę, że nie musimy ani sprzątać, ani gotować, to nie jest to wygórowana cena – zapewnia Graniczka.
Pensjonaty i gospodarstwa agroturystyczne prześcigają się w ofertach, by zapewnić klientom niezapomniane wrażenia. W cenie pobytu najczęściej mamy uroczystą Wigilię, często z regionalnymi potrawami, kuligi, ogniska z pieczonym świniakiem, strojenie choinki, pieczenie pierniczków czy wspólne kolędowanie.
Jak twierdzi w rozmowie z Salonem24 Anna Pacha – Jania, kierownik biura podróży NiceTrip.pl, na przestrzeni ostatnich lat dynamika sprzedaży ofert na okres Świąt Bożego Narodzenia sukcesywnie wzrasta. A oferty świąteczne stają się coraz istotniejszym nurtem wśród naszych rodaków. - Miłośnicy białego szaleństwa wybierają kierunki takie jak Włochy i Austria. Tu obserwujemy wyjazdy całych rodzin i młodych grup przyjaciół. Jest to nie tylko alternatywa dla pozostałych wyjazdów zimowych, ale też jako mniej tradycyjna forma spędzania Świąt – mówi kierownik biura podróży. Przykładowy wyjazd dla rodziny 4-osobowej to koszt w granicach 6 000 zł plus opłaty za karnety narciarskie (skipass), natomiast koszt takiej imprezy dla 2 osób wynosi ok 3000 zł.
- Miłośnicy plażowania wyjeżdżają głównie do Egiptu. Święta w Egipcie dla 2 osób to koszt od 4400 zł, dla 4-osobowej rodziny to ok. 8000 zł. W następnej kolejności dużym powodzeniem cieszą się kierunki bardziej egzotyczne, ale są to już Święta w połączeniu z okresem sylwestrowym. Tutaj możemy wymienić takie kierunki jak Kuba, Emiraty Arabskie czy Indonezja to kwota od 8000 zł za osobę w zależności od możliwości cenowych przelotu – mówi Anna Pacha – Jania.

Święta w domu czy na stoku? Jak Państwo spędzają Boże Narodzenie?