Pierwszy raz pod żaglami
Komentarze: 0
Jest styczeń.... Na dworze szaro i zimno.... Brrrr.... Aż się nie chce z domu wychodzić... Wspomnieniami wracam do rejsu jaki odbyłem w te wakacje. To był mój pierwszy rejs w życiu. Tak na prawdę w ogóle nie chciałem w nim uczestniczyć, tylko moja dziewczyna się uparła aby w te wakacje zrobić coś innego, jakby polskie morze było nie fajne? ;)
No więc znalazła w internecie firmę GlobTourist, z która popłynęliśmy w rejs po Chorwacji. Początkowo byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, a już na samą myśl o bujającej się łajbie brała mnie choroba morska. Nie chcąc wylądować na jakiejś tratwie postanowiłem dokładnie sprawdzić tą firmę... Wiecie, kobiety zachwycają się obrazkami, odzywa się w nich ta dusza romantyczki.. Dla mnie liczą się tylko fakty. Wracając do tematu. Zrobiłem mały rekonesans na rynku firm oferujących rejsy i czartery jachtów i okazało się ,że moje maleństwo nawet nie najgorzej wybrało ;) - firma działa od ponad 12 lat, z różnych for internetowych się dowiedziałem iż ma bardzo dużo zadowolonych klientów, a poza tym własny autokar do Chorwacji, a to dla takiego wygodnisia jak ja ma znaczenie ;) . A dlaczego o tym w ogóle wspominam? Bo jak się okazało później, bardzo trudno jest znaleźć firmę która organizuje rejsy na najwyższym poziomie, ale o tym za chwilę.
Nadszedł w końcu dzień wyjazdu. Kobiety mnie po prostu zaskakują jak dużo rzeczy można ze sobą zabrać, upchać to wszystko do walizki.. Tym bardziej płynąc w rejs. Na moją małą uwagę iż jacht może nie mieć takiej wyporności aby udźwignąć cały jej bagaż, ona oczywiście zarzuciła 5 minutowego focha ;) Eh... kobiety.
Nadjechał w końcu autokar - duży, klimatyzowany... Nawet całkiem wygodnie się nim jechało. To mnie mile zaskoczyło, bo patrząc na standard polskich autokarów to spodziewałem się czegoś na wzór pksu a tu proszę - komfort i wygoda!!! Ogólnie nie jestem fanem długich wycieczek autokarowych, ale ich autobus do Chorwacji na szczęście nie trząsł ani nic, więc noc spokojnie spędziłem śpiąc, z małą przerwą na granicach.
Gdy się obudziłem zobaczyłem zupełnie inny krajobraz, wręcz bajeczny! Góry i morze obok siebie! Dla mnie, fana polskiego Bałtyku to było coś dziwnego, a za razem zapierającego dech! Zawsze się śmialiśmy że ona lubi góry, ja kocham morze więc nie za bardzo do siebie pasujemy ;), a tu proszę! Jedno i drugie obok siebie!
Dojechaliśmy w końcu do mariny (tak, normalnie zaczynam używać sloganu żeglarskiego bo wcześniej nazywałem to portem jachtowym). Tu aż mnie zatkało. Pamiętacie może te statki wycieczkowe co pływają po Bałtyku? Tak sobie mniej więcej wyobrażałem ten jacht. A tu proszę! Wszędzie na około duże nowoczesne jachty! Przywitaliśmy się ze skipperem. Bardzo miły, młody człowiek. Zaprowadził nas na jacht gdzie poznaliśmy resztę załogi. Po wejściu pod pokład oniemiałem! Jak dla mnie to był istny luksus! Tym bardziej że otrzymaliśmy dwuosobową kajutę! Oczywiście ja, ze swoimi czarnymi myślami, sprawdziłem czy nic nigdzie nie przecieka, ale wszystko było ok. Skipper chyba to zauważył, i od razu pokazał mi cały jacht, wyposażenie, wszelkie sprzęty ratunkowe. Trochę mi głupio było, tym bardziej że zadawałem mnóstwo pytań. Na całe szczęście pan skipper cały czas był bardzo miły i uprzejmy, cierpliwie o wszystkim opowiadając. Dalszą część dnia spędziliśmy na wzajemnym poznawaniu siebie wzajemnie, jachtu a także podstaw żeglarstwa. Dla mnie, "wilka lądowego" miało to bardzo duże znaczenie ;)
Nazajutrz wypłynęliśmy ze Splitu. Muszę przyznać iż obawiałem się tego momentu, ale wbrew moim obawom, jachtem nie bujało, i nikt z załogi nie dostał choroby morskiej. W zamian było słońce, piękne, bezchmurne niebo oraz szum fal... Jak w raju! W tym momencie zacząłem sobie pluć w brodę, czemu tak późno zdecydowałem się na taki rejs... Człowiek może oderwać się od codziennego życia, problemów i odpłynąć... Dosłownie i w przenośni.... No.. może nie do końca ;) Sam zajmuję się branżą informatyczną a wśród załogantów było małżeństwo informatyków więc czasami schodziliśmy na tematy zawodowe, ale poza tym zero pracy!!! My, nasz jacht, wiatr i woda!
W pewnym momencie skipper postanowił nauczyć nas podstaw żeglowania i przez chwilę, pod jego bacznym nadzorem kierowałem jachtem! Pierwszy raz w życiu! Już wiem co pociąga ludzi morza... Chyba zaraziłem się tym, bo od tamtej pory cały czas myślę o żeglowaniu...
Wszystkie dni rejsu upływały nam na żeglowaniu, zwiedzaniu nadmorskich miasteczek. Szczególnie przypadła mi do gustu kuchnia w Chorwacji. Owoce morza - nie takie jak u nas w sklepach - wszystko świeże i smaczne! A do tego tamtejsze wino....
Największe wrażenie podczas całego rejsu zrobił na mnie nasz port docelowy - piękne miasto Dubrovnik. Wiele słyszałem o pięknie tego miasta ale zobaczyć to wszystko na własne oczy - to jest dopiero przeżycie. Całe miasto, niczym wyjęte ze średniowiecza! Spacerując uliczkami Dubrovnika można odnieść wrażenie że jest się w jednym, wielkim muzeum! Nie bez powodu mówi sę o nim "perła Adriatyku".
Na zakończenie rejsu, wymieniliśmy się numerami telefonów, i postanowiliśmy umówić się na kolejny rejs. W między czasie, na jesieni udało mi się zrobić podstawowe uprawnienia żeglarskie, po długich godzinach spędzonych na nauce.
Jeszcze nie wiemy dokładnie czy zdecydujemy się na rejs czy czarter jachtu, ale zgodnie postanowiliśmy że wybierzemy się z tą samą firmą - po co ryzykować nieudane wakacje - lepiej zaufać już sprawdzonym "instytucjom". Aaaaa no i jak kogoś interesuje czarter jachtu, to trzeba mieć uprawnienia żeglarskie. W ofercie tej firmy od razu można znaleźć odpowiednie szkolenie.
To tyle w pierwszym poście z tego bloga. Za 2 tygodnie wybieram się w kolejny rejs - tym razem bez mojego kochanie, które niestety musi pracować.... Zastanawiam się tylko teraz, czy ona nie będzie żałować że zabrała mnie w ten rejs ;)
Dodaj komentarz